mar 28 2006

Dusza wiatrem noszona.


Komentarze: 7

Kolejny raz siadam na krześle, ukladam sobie komputer na kolanach i popijając herbatę ananasową staram sie sklecić kilka słów. I kolejny raz dochodzę do wniosku, że nie potrafię pisać. Mało kiedy ujmuję to co czuję, co myślę i czego pragnę. Nie jest mi z tym źle. Po prostu jest mi niewygodnie. Dlaczego nie pisze się tak, jak się mówi, jak sie kocha, jak się cierpi i jak się milczy? Dlaczego pisze się troche tak, jak nie jest? Bo czy nie było by postokroć łatwiej umieć się żalić?

Rozczulam się. Przy muzyce Benjamina, przy Marii Peszek, milczącym telefonie. Patrzy na mnie Twarddowski, patrzy Poświatowska, Norwid i Morsztyn patrzy. I nawet zza kartek wygląda literkami czarnymi Kochanowski. Co myślą, słyszac te przeraźliwe głosy i krzyki co i ja? Co czują, patrzac na kogoś, kto nieustannie placze nie majac przy tym żalu do nikogo. Bo dlaczego to nie miałabym być ja? Dlaczego miał by to być właśnie ktoś inny? Takie jest życie. I dopiero  dziś dotarło do mnie, że to nieprzelotna choroba, której pochodzenia i przyczyny nawet lekarz nie zna. To coś, co we mnie siedzi,wysysa ze mnie całą energię, popycha mnie gdy stoję tak, abym przewróciła się na podłogę. I już nie tylko rano napada mnie to dziwne... coś. Bo już zawsze i w każdej chwili. I znow kilkogram w plecy. A ból coraz  wiekszy i strach i zmeczenie. I głosy, że  być tak szczupłą jak ja to już przesada. Staralam się. Odwiedzałam, brałam jakieś świnstwa. A teraz nawet rodzice nie wiedzą, że za każdym zbyt energicznym ruchem muszę usiąść. Lub po  prostu upaść. A kogo.

I nawet Bog czasem płacze. Dziś użalajać się nad złem tego świata powiększył objętosć mojej rzeki prawie trzykrotnie. Widocznie ma zły dzień. Może  usłyszał to co i ja? Może tak jak i  mnie po uslyszeniu jednego zdania łzy napłynęły do wszechwidzących oczu?
Straciłam coś naprawdę cennego. Straciłam przez cheć zyskania tego, przez chęć bycia ważną choć przez chwile. chciałam udowodnić, że jego decyzja była sluszna. Nie tylko udowodnić jemu ale i sobie. Teraz wiem, że nie udowodnię nigdy. Broniłam się przed nim, uciekałam. Ale gdy tylko zmieniłam zddanie i zatrzymałam go w dłoni przez szczęscie byłam na tyle roztargniona, że zapomnialam dłoń zacisnąć. Uciekł. Jak piasek, poprzez palce, dalej i dalej. Aż zupełnie obcy.

awe_anka : :
kuska
31 marca 2006, 18:10
każdy ma słabości, z którymi potrafi lub nie potrafi zyc. może tylko my młodzież myślimy, że to takie trudne. To zycie. Ale patrzać na cierpienia innych czasami uczymy sie byc wytrwały. po to by choć raz uwierzyć, że życie choć rani jest piękne. wierze, ze bedzie lepiej :*
diabelski(czarny)aniool
30 marca 2006, 16:14
Nie potrafimy docenić tego co posiadamy... Dopiero po stracie uzmysławiamy sobie jak cenne było to dla nas... Nienawidzę tych \"stereotypów\" w życiu...
29 marca 2006, 16:59
Musdze to jeszcze raz przeczytac... a tak na marginesie to kazdy chyba z nas ma tak ze zcasem pisze nie tak jak chce...
Dotyk_Anioła
29 marca 2006, 08:14
Ananasową? Mmm pycha :)
Też walczę z chorobą... Osłabiona... Też lekarze nie wiedzą co, ani jaka przyczyna... Szpital, hematolog, klinika, dom, czasem szkoła... I tak w kółko... Znajduja cos, zalecza - ale to nie tak przyczyna... Więc rozumiem... I przytulam... Wierzę, że będzie dobrze...
poza_czasem
28 marca 2006, 22:03
Cholera...tam na końcu nie miało być \" :D \" ,odruchowo wkleiłem... :/
poza_czasem
28 marca 2006, 22:02
TY nie potrafisz pisać? Bez przesady...potrafisz. I to bardzo dobrze. Ten kto potrafi czytać między wierszami ,zrozumie Twoje notki. Ja na przykład swoich często nie rozumiem ,lub łapię się w nich kilka dni po napisaniu ,bo piszę pod wpływem emocji lub impulsu.
Stan zdrowia widzę niedobry ,ale mam nadzieję ,że ulegnie poprawie :D
28 marca 2006, 22:00
Nie nauczyliśmy się dostrzegać szczęścia, gdy jest przy nas... A potem już tylko pozostaje żal...

Dodaj komentarz