Endemit.*
Komentarze: 4
Jest dobrze. Nie mogę powiedzieć, że nie. Ale mam dziwne dni. Kiedyś w złym się dobrego doszukałam. Teraz zła się doszukuję. Bo jest /on/ gdzieś. Gdzieś napewno. I czasem czuję, że już tak blizko, że trzeba tylko wyciągnąć rękę. I tego się boję. Boję się ruszyć. Zawsze łatwiej w miejscu stać lub wracać. Wmawiać sobie, że jutro wezmę się w garść i zrobię cokolwiek. Takie naiwne myślenie czasem zmusza, żeby pewnego jutra coś zrobić. I robię. Ja nie potrafię opisać co wtedy czuję. Euforę, podniecenie lub zaciekawienie. Chęć odkrycia niepoznanego i czerpania z życie wszystkoego, co tylko można. Potem wszystko wgasa. Bo to nie w jego stylu. Bo może zbyt naiwna jestem, wierząc w słowa.
Jeden krok do przodu i dwa do tyłu. Nic się nie zmienia. Zupełnie nic. A tydzień mija, a czas ucieka. Koniec tygodnia już blizko. Może jednak nic z tego nie będzie.
* życie w jednym miejscu.
Gdyby nie nasza zeschizowana jakaś wyobraźnia, doszukiwanie się zmartwień, przestrzeganie siebie, o ile łatwiej byłoby nam żyć. Tyleże...nie bylibyśmy już wtedy ludźmi.
Dodaj komentarz