Serce co w liście wzruszenia rysuje.
Komentarze: 7
Najwyraźniej pozostaje mi tylko krzyczeć westchnieniami tak, żeby nikt nie słyszał. Żeby nie było pytań dlaczego i przez co. Żeby nie było żadnych pytań. Krzyczeć tak, żeby nawet nikt nie widział. Westchnieniami, które wypełnione oddechem będą znaczyły więcej, niż jakiegolwiek słowo. A gdy tylko zabraknie na tyle powietrza by wzdychać, będę szeptem wymieniać wzruszenia. Szeptem też można krzyczeć. Ale westchieniami jest łatwiej. One znaczą więcej niż jakiekolwiek słowa. Więc wiedz, że jeśli kiedyś będę Ci wzdychała za uchem lub do ucha... wtedy musisz mnie mocno do siebie przytulić i powiedzieć mi, że zawsze ze mną będziesz. Ze nigdy mnie nie opuścisz i gdy tylko zabraknie mi westchnień by krzyczeć przybiegniesz do mnie szybko i swoim dotykiem odsuniesz ode mnie złe myśli. Chciała bym, żebyś czówał przy mnie niby mój anioł stróż. I chciała bym, żebyś nauczył mnie wiary.
Teraz na szczęście nie wzdycham. Już mi spokojniej. I już nawet nie płaczę. Choć oczy nadal bolące. I tylko serce się kołacze. Ale to taka dolegliwość. To tak od dawna. Czasem w klatce piersiowej boli i powietrza brakuje. I jak wtedy wzdychać? Źle będzie. Bo jak tylko nie potrafię sobie poradzić z uczuciami rodzi się we nie gniew i niepokój. Niszczę wszystko dookoła. A to przecież nie jest dobre.
Niewysluchanie w przyszłości dojrzewa...
Za mną, w głośniku, ONA "Drzwi". Przede mną, za oknem, na wprost - księżyc w całej okazałości.
Dodaj komentarz