Komentarze: 3
Wróciłam. Nie byłam długo - wiem. Ale wystarczająco długo, by odpocząć.Obie jesteśmy inne tutaj i całkiem inne tam. Tyle tylko, że ona tutaj jest sobą. A ja, choć tam jestem mało kiedy, to właśnie tam jestem w każdej sytuacji taka, jaka być powinnam. I może mówią nam, że jesteśmy takie, jakich jeszcze nie spotkali. Czasem myślę, że może mają rację. Że może my jesteśmy siostrami. Że może i charaktery mamy takie same. Ale jest tam coś, co odpycha. Coś, od czego chciałam uciec a uciec nie potrafię. Od zbędnych pytań. Przy każdej minucie, którą przemilczę zawsze żekomo musi się coś stać. A ja po prostu tak bardzo lubię milczeć. Miałam być o jeden dzień krócej. Miałam wrócić wcześniej. Ale zostałam. Bo nie zostawie jej, bo przecież może... Zostałam. I prawdę powiedziawszy nie liczyłam, że cokolwiek się jeszcze może stać. Liczyłam na zwykły, spokojny wieczór. Może jedynie z D. przy boku. Niech pojęczy, pomarudzi. Jest taki słodki w tym swoim udawaniu poważnego. Leżeliśmy tak na łóżku. My dwie po bokach, on w środku. I rozmawialiśmy, żartowaliśmy, biliśmy się. Chyba nawet zaczęliśmy się gryść. My dwie zawsze gryziemy. To taki nawyk, który udziela się od nas innym. Potem napisał Ł., że może spacer, bo jemu - jak i nam - bardzo się nudzi. A że nie miałyśmy daleko - poszłyśmy. I D. z nami poszedł. Przydatny był, bo telefon mi się rozładował i miałam przez pewien czas jego. Obiecał, że będzie mi gotował, więc czemu miałby telefonu nie użyczyć. Choć, szczerze mówiąc, nie liczyłam, ze ktoś napisze albo, co więcej - zadzwoni. Ł. spotkaliśmy już na zakręcie. I wybieraliśmy się spacerkiem do celu, który nie był dokładnie ustalony. Nagle zaczął ktoś do mnie dzwonić. Nie mogłam sprawdzić kto, bo nie miałam nrów zapisanych na karcie a na telefonie. Odebrałam. Nagle głos M. Zapytał gdzie jesteśmy. Więc ja, nie wiedząc dokładnie zaczęłam kręcić coś, opowiadać. I nagle usłyszałam w telefonie specyficzne 'yhy', które dało mi dużo do myślenia. To już nie był głos M. To był ten, zawsze cichy, ale jakże donośny głos, który kiedyś w ten cudowny sposób szeptał. Odzywały się te usta, które do tej pory gdzieś jeszcze na mnie zostały. I może to nie usta Ma., ale ... Po powrocie zaczęło się znów robić "mdło". Co chwila pytania "jak się masz" i przymuszenie do tej samej, wyklepanej już odpowiedzi - "dobrze". Czasem pytają wtedy, kiedy jestem na balkonie albo na spacerze. Albo po prostu w pokoju biję pięściami o ścianę do rytmu "My last breath".