Komentarze: 3
W majmniej oczekiwanej dla mnie chwili ktoś zapukał do drzwi duszy i powiedział:Wpuść. A ja na siłę rękoma i nogami starałam się go wypychać, zastawiać mu drogę. Krzyczałam : nie wchoć, choć w głębi siebie prosiłam, błagałam - wejdź. Ale ja wiem, że człowiek dobry z dnia na dzień ogarnie nie tylko moją duszę, ale i serce. Boję się komuś oddać serce. Może nie jest moje bo nie słucha, ale skoro nie moje to dlaczego miało by być kogoś innego? Wtedy ten ktoś miał by nade mną znaczną przewagę. Nie potrafiłabym się go wyzbyć, gdyby mnie niszczył.
Chwila zamyślenia, zadumania... wstawka z przeszłości a w tle Creed.
Tak więc powiedziałam, że nie chcę, że nie mam ochoty i czasu na takie bzdety ( o matko! ).A ten ktoś... a on powiedział, że myślał, że jestem inna, że nie po to, że nie tak i że zdecydowanie inaczej. Przeprosił, odczekał i dał mi czas. Chwilę czasu. A gdy wrócił nie musiał już pukać. Drzwi były szeroko otwarte.
"Troszkę jestem winą, troszkę jestem karą. Przyciągam jak zakazany świat, którego zawsze otwarte drzwi mówią: Nie wchodzić."
To nie tak, że ukryłam się przed innymi a anioł mnie od diabła krzyżykiem odgrodził. Nie tak. I nie tak, że na siłę uciekam przed wszystkim, co może być dobre. To pozory. Na widok dobrego wychodzę z siebie i biegnę w jego stronę. Z wyciągniętymi rękoma witam go. A ciało ucieka w stronę przeciwną. Dusza odwraca się i woła, by ciało wróciło. Krzyczy, że przeciez bez ciała i jej szczęście dane nie będzie. Bo wszystko to ta fizyczność. Krzyczy i prosi. W końcu rezygnuje bo dostrzega, że niczego nie zmieni. Odwraca się do dobrego, żeby ukraść mu choć szczyptę dobra, choć szczyptę zakraść dla siebie. Ale szczęścia już tam nie ma. Zniknęło. Bo nie trwa wiecznie.
A wy mówicie, że ja sama w sobie jestem dziwna. Nie w sobie. Ja... hmm... ja częściowo jestem dziwna.
Ale wystarczy kochać, słuchać i obejmować by człowiek się zmienił.