Najnowsze wpisy, strona 1


cze 23 2006 O drugim policzku.
Komentarze: 5

Od końca lutego to trwało. Najpierw miałam do tego sceptyczne podejście, a on dobrze o tym wiedział. Potem zrobiło się miło. Nawet i bardzo miło. Miłe słowa, których nie usłyszałam od nikogo innego wtedy. Nie takie. Nie w ten sposób. Wtedy wystarczało.I przerwa. I koniec. Ale na chwilę. Koniec po to, żeby po przerwie zacząć od nowa. Z większą ilością uczuć. Ale to już przestało wystarczać.

Kwiecień i maj to chyba przełom. Przełom, którego tak bardzo czekałam, a teraz chciałabym, żeby nigdt go nie było. Cieszyłam się. Bo i niby skąd mogłam wiedzieć, że to właśnie będzie koniec? Że to po prostu końca początek. I stało się. I po prostu się skończyło. Tak z dnia na dzień. Ale nie mogę powiedzieć, że do końca. Coś pozostało. Coś, co boli bardzo. Zagryzanie warg do czerwoności, nieprzespane nocy, w których czytałam. Do znudzenia. A potem chciałam zapomnieć. I czerwiec, to właśnie czerwiec jest miesiącem, kiedy na siłę chciałąm zapomnieć. I właśnie w czerwcu uświadomiłam sobie, że nie potrafię. Że nie umiem. I że może i nie chcę.
Potem lipieć i sierpień. Dwa miesiące. Tylko dwa miesiące. Na Boga! Przecież to nie tak wiele. Przeżyję.
Ale już teraz wiem. Tęsknić będę. Już tęsknię.

Ja wiem, że są przepustki do szczęścia. Że są ludzie, rozdający przepustki. I oni sami wymagają ich od innych. Wymagają, zeby i im rozdawać. Starałam się. A teraz? A teraz ta przepustka... ja... czyżby odsunięcie? Czyżby upajanie się do tego stopnia, zeby zapomnieć? Nie. Nie może być. Z pewnością nie. Oby tylko nie...

Poczekam. Pokornie. Poczekam. I postaram się przez ten czas milczeć jak nigdy wcześniej. I pozwolę, żeby 'bito' słowami i pytaniami. Pozwolę na to. Broniąc się mogę zbyt wiele rozdrapać. Może jeszcze bardziej zaboleć.

Wiem. Trudno zrozumieć. To dobrze.

awe_anka : :
cze 03 2006 Via.
Komentarze: 6

I tylko wzrok opuściłam, żeby nie widzieć. Teraz powiedzieć mogę, że więcej mam z miłości niż z życia. Ale to stan przejściowy. To ma zawsze wile faz. Pierwsza to niedowierzanie. Kolejna - stagnacja. A potem już tylko wpajanie sobie do głowy, że to nic. Aż do końca. Do przerwy. Potem przerwa, kiedy mówię, ze jest na tyle dobrze, że jeszcze jedno małe spełnienie i będę szczęśliwa. Spełnienie nie nadchodzi i znów ten stan, gdy dochodzę do wniosku, że to miłość mnie nakręca choćby do tego, żeby wstać. Żeby mieć dla kogo wstać.

awe_anka : :
maj 27 2006 Wszystko jest wtedy,gdy nic dla siebie.
Komentarze: 8

Takie błędne koło, z którego sama muszę uciec. A zaczęło się z podzielenia miłości na dwa.
Postaram się wszystko odkręcić, wyjaśnić. Zaczynam od smsów. Od najzwyklejszych smsów z pytaniem "kim dla Ciebie jestem". Poczekam na odpowiedz. I jeśli będzie ona taka, jaka być nie powinna po prostu powiem: dziękuję, na tym bym naszą znajomość zakończyła. ale nie myśl, że nie kocham, albo że tylko trochę...

awe_anka : :
maj 25 2006 Na cóż mi byłeś Ty?
Komentarze: 4

Możesz powiedzieć, że jestem dziwna - zrozumiem. Możesz wytłumaczyć, że moja wina - nie zaprzeczę. Ale, na Boga, nie karz mnie za coś, czego nie zrobiłam świadomie. Nie karz mnie, nie wiedząc o tym, że karzesz. Ufałam. I chyba nawet cieszyłam się, że inny niż M. Jednak nie. Jednak tak samo mało słowny, i choć deklarujący się, to nadal jak M. - daleki.
Zapomnieć chciałam. Odpoczynek. Zasłużony odpoczynek - powiedziała A. Chciałam wymazać z pamięci, z mojego życia. Bo choć jest w tym odrobina szczęścia, to mało w tym nadziei. Nie chcę tak. Nie umiem tak. Nie potrafię.
Skasowałam dwa nr z telefonu. Skasowalam nieodebrane i wychodzące, żeby czasem nie kusiło mnie spisać na nowo. Ale nazbyt sentymentalna jestem. Nie wykasowałam smsów, bo choć nie do końca szczere, to zawsze przyjemne. Ale objecałam sobie, że nie przeczytam ich teraz i za żadne skarby nie użyję tych nr. Zapomnienie nie trwało długo...
I moze M. się na tyle po głowie nie pałętał, bo to A. w myślach był, a A. to przecież historia postokroć szczęśliwsza, to nie jem, śpię całymi dniami, bo gdy śpię to nie myślę tyle o niepotrzebnym, płaczę nieustannie. Płaczę za wszystkim. I za tym, że ten zapach, że ta myśl, to uczucie, ta pewność, przekonanie. Za tym, co tylko ja widzę, albo po prostu nikt inny spostrzec nie chce. I za tym, że teraz, gdy każda już cząstka szczęścia uleciała, nawet ta, która była przy mnie przez te kilka miesięcy, nie ma nikogo. Nikogo. A ja nie potrafię wykrzyczeć - Bądź! Nie chcę, by ktokolwiek był na siłę. I na pytanie "Jak się masz" odpowiadam, że moze być, że po staremu. Ale czasem kłasmtwo jest dobre. Kłamstwo w obronie nietykalności.
A teraz i M. Bo gdy zapłakana siedziałam w pokoju odezwał się pewien ktoś na gg. I pytania zadaje, co z nami, przecież wszystko ze wzajemnością, że z jego strony jak najbardziej, że czemu nie podoba mi się najprzystojniejszy w szkole... Cholera!
I za złamanie serca płacą mi po 100 zł. A potem odbierają. Mimo, że to miał być pretekst. Ale nie był. Niesłowny jest i już nie ufam. Nikomu.

awe_anka : :
maj 23 2006 Nienasycenie.
Komentarze: 4

I czułam się tak, jakbym się ludzkim uczuciem bawiła. Jakbym dla własnych potrzeb lekceważyła potrzeby innych. I teraz jest mi wstyd przed samą sobą, że będąc tak blisko niego, bo przecież w jego objęciach, cieszyłam się, że wszystko dzieje się w pobliżu innego, że na innego mogę patrzeć. I ja się nawet w tamtej chwili zastanawiałam, czy to aby czasem nie szczęsie, bo przecież obejmują mnie te ramiona, dotykają te dłonie, przez które tyle nocy nie spałam, za którymi tyle tęskniłam. A jednak nie. Jednak nie szczęście. Choć przy każdym mocniejszym uścisku nogi same zginały mi się w kolanach jakby były z waty. Rozdarta jestem. Rozdarta na pół.
Na moich oczach dotykał inną. Na moich oczach prowadził ją na naszą ławkę i na tej właśnie ławce rozmawiał z nią tak, jak ze mną rozmawiał. Byłam zazdrosna. Tak cholernie zazdrosna. Bo... bo ja mogę. On nie. Okropność ze mnie wychodzi. Egoizm i ... typowe babskie zachowanie. Czasem samej siebie mi szkoda.
Siedziałam na parapecie, napisałam od koleżanki smsa do niego, że może to głupie, ale przyjechałam po to, żeby choć chwilę czasu spędzić z nim. Dziewczyna, z którą siedział przeszła obok. I podszedł on. Taki spokojny, taki ... swój. I stał. I patrzył. I tak jak chciałam, resztę czasu spędziłam z nim. I tłumaczył, i mówił, dotykał, przytulał. I wyznawał. Wyznał tyle, że już w połowie wiedziałam, ze zbyt dużo tego. Że jestem osobą, która nie wie czego chce. Bo nie chciałam tego słyszeć. Nie tam, nie wtedy. Nie wiedząc, ze ktoś inny jest zaraz obok. Bo myślami byłam jakby bliżej tamtego.

I niby tak dobrze, tak (niby)szczęśliwie, tak miło. A mam ochotę siąść i płakać. I rozczulać się nad samą sobą.

Przepraszam, ale z braku czasu nie będę komentować waszych notek, choć blogi odwiedzać będę. Po prostu  brak czasu. Nie wymagam, zebyście i moje komentowali.

awe_anka : :